Babci sąsiadki ciemna nora,
zadymiona papierosami komora.
Czasem robiłem jej zakupy,
oszczędzając na paragon lupy.
Stało się, nadzieja wstąpiła!
Babcia jakaś taka dzisiaj miła.
Szczęśliwa taka, taka radosna,
Choć daleko na horyzoncie wiosna…
Pytam siebie – co jest grane?
Jej zachowanie jakoś dziwnie obłąkane.
Dymu z papierosa nie widać,
radosny jej głos słychać.
Rak płuc złośliwy to dzisiejsza diagnoza,
skąd zatem ta szczęśliwa jej metamorfoza?
Ona chce umierać, do męża – do grobowca,
na rzeź idzie szczęśliwa babcia owca!
Nóż mi się w kieszeni otwiera,
serce zamiera.
Pobić babcie, na otrzeźwienie,
moje w głowie marzenie.
Taka to papierosa okładki mowa,
że na śmierć babcia gotowa…
Oszukała apokalipsy zasady,
Śmierć znalazła… kłamce dziady?
Nie pojmuje, nie rozumiem,
ja już chyba niczego o życiu nie umiem.
Myślałem że życie jest ważne,
czy te słowa o skarbach w niebie są poważne?
Czego na ziemi nie zrobię,
z tym babci myśleniem nie wyrobię.
Czy to prawda czy sen na jawie,
pogadam o tym z babcią przy kawie.
Wyłożyłem zatem prawdy wieczne,
zasady zbawienia mleczne.
Do męża się już jednak spieszyła,
życie swoje mimo prawdy zakończyła.
Wróci Ona tu jedna,
nie tak łatwo ziemie z oczu przegna.
Nowe Jeruzalem, miasto zstąpi,
jej ogródek tu czeka, nie wątpi.
Nadzieja, tylko nadzieja,
Gdzie ten nieba port, gdzie ta keja?
Jak tu teraz w tańcu śmierci żyć i po co?
Gdy tylko miłości skarby się prawdziwie złocą…
Gdzie jest sens istnienia?
Czy życie to tylko o śmierci marzenia?
Babcia się tylko szczerze przyznała,
do tego co dawno temu Ewa wybrała..
Babcia, prawdy moja bohaterka,
koniec fałszywego śmierci lusterka.
Chęć babci pobicia,
to było do mojego własnego życia…
Też się przyznam co mi tam,
że mam ochotę iść na śmierci kram.
Boże ratuj, ja chcę siebie ukrzyżować,
dziękuję Ci, że nie dałeś się od mojego krzyża uchować.
Oddaję Ci mój krzyż, moją oddalenia od miłości egzekucję,
zrób z nim co chcesz, odwróć naszą ewolucję.
Wygrałeś słabszy, sługa miłości,
połamali Twoje, zamiast moich kości.
Czas teraz na mnie, żyje tu za Ciebie,
Ty budujesz mi dom w niebie.
Twoje rany jedyną rzeczywistością,
czy na pewno mogę być świętą osobistością?
A babcia czy jest u Ciebie,
Czy odpoczywa już w niebie?
Przyjdź Panie proszę szybko,
na tej ziemi jakoś ostatnio z wiarą płytko…
Kto to pojmie, kto załapie,
miłość Boga do człowieka człapie…
Już czas, proroków to mowa
ziemia jest gotowa!